niedziela, 7 grudnia 2008

Powrot do "domu" - Delhi i Shimla witaja!


























































Shimla i zachod slonca:)
26.11-7.12.2008
Do Delhi dojechalam okolo 4-tej rano. Manu odebral mnie mnie z dworca Nizamudin, wracajac prosto z pracy.. jak widac Indie niewiele roznia sie od Europy.. i tu mozna pracowac do 3-ciej w nocy:(:(
Kolejne dni spedzilam na leniuchowaniu, sprzataniu, zakupach, odwiedzinach przyjaciol, a wiec normalne zycie.. za ktorym o dziwo tesknie. Nawet sprzatnie moze czasem dawac radosc:)
W piatek wraz z Manu udalismy sie na spotkanie do polskiej ambasady. Ubiegajac sie o wize do Polski ambasada wymaga przedstawienia specjalnego zaproszenia od wladz Wroclawia. Ja jednak jestem tutaj, wiec nie ma mozliwosci wystawienia takiego zaproszenia w Polsce. Dlatego tez poproszono mnie o osobiste zjawienie sie wraz z Manu w ambasadzie, w celu potwierdzenia danych z dokumentow aplikacyjnych. Szybkie spotkanie i udalo sie.. po trzech dniach dostalismy potwierdzenie - Manu dostal wize do Schengen...Niestety tylko na 18 dni. Jak sie dowiedzialam bardzo ciezko jest dostac dluzsza. Wladze Indii obawaja sie emigracji ludzi, stad te obostrzenia:( Zreszta kazdy Hindus ma problemy z dostaniem jakiejkolwiek wizy... niemal jak Polacy wyjezdzajacy do USA czy Kanady:)
W sobote rano udalismy sie autobusem do Chandigarh (deluxe - 150 rupi), gdzie spotkalismy sie z mama Manu.. niezapomniane doswiadczenie:) Potem nocnym, lokalnym autobusem przejechalismy do mojego ukochanego miasteczka - Shimli. To niemal moj dom..
Niestety Manu jak zwykle po weekendzie musial wrocic do Delhi.. ja zostalam- w koncu to moj dom:) Kolejne dni to wiec czas spedzony z Gautam'em, Dhanna, Shashank'iem..Jednym slowem przyjaciele, leniuchowanie, sluchanie muzyki, gotowanie, ogladanie filmow i spacery z podziwianiem Shimli. Shimla ma najpiekniejszy na swiecie zachod slonca. Codziennie zaurocza kazdego swoimi barwami.. niebo staje sie paleta barw, nabierajaca wyrazistosci z kazda sekunda, gdy slonce obniza sie na horyzoncie. I ta niesamowita atmosfera tego miejsca. Spokoj, cisza, powolne zycie... gorskie miasteczko w powalajacym wydaniu. Tu nikt cie nie zaczepia, nie prosi o zdjecia, nie sledzi, nie narzuca sie...jestes jednym z lokalnych.. i to jest takie urzekajace!!!
Uwielbiam to miejsce!!
Po czterech dniach spedzonych w raju postanowilam wrocic do Delhi. Przede mna praca - szukanie mieszkania dla Manu.. niegdy nie szukalam w Polsce, no ale coz.. moze uda mi sie znalezc w Delhi.. haha..W czwartek wieczorem zlapalam wiec autobus deluxe do Delhi (450 rupi). Smutne pozegnanie z Gautam'em i w droge. Nie obeszlo sie jednak bez atrakcji.. po godzinie jazdy silnik w autobusie stanal, a my utknielismy na bezdrozu. Wokolo, lasy, wzgorza, pustka i my... niemal jak rozbitkowie na bezludnej wyspie. Po godzinie oczekiwania przyjechal autobus, ktory rowniez zmierzal do Delhi, tym razem Volvo, a wiec najwyzszej klasy srodek lokomcji w Indiach. Jednak szczescie usmiechenlo sie tylko do 11-tu "rozbitkow":) Reszta pozostala w oczekiwaniu na kolejny zabwienny wehikul:). Ja jednak zostalam "odratowana" i w komfortowych warunkach (za nizsza cene "deluxe") po 7 godzinach jazdy dotarlam do Delhi.