poniedziałek, 19 maja 2008

Chengdu - wielkie miasto ze slynnym hot pot'em:)























18-20.05.2008
Do Chengdu dojechalam z Leshan po dwoch godzinach (koszt 43Y). Juz na wjezdzie przyszla mi mysl.. kolejny wielki moloch. I jak tu sie odnalezc?!?!? Autobus wysadzil nas na dworcu XinnanMen. Tak naprawde to nawet nie na dworcu, ale na jakiejs bocznej ulicy... no coz, jakos trzeba sie bylo stamtad wydostac. Wokolo olbrzymie wiezowce, tysiace samochodow i autobusow na ulicach, totalnie nie wiadomo co sie dzieje. Zaplanowalam nocleg w Mix Hostel (20Y/lozko) i po dwoch przesiadkach jakims sposobem dotarlam na miejsce. Czy polece ten hostel? Tak i to od reki. Jest po pierwsze zlokalizowany blisko centrum, niedrogi, a atmosfera jest iscie genialna. Wielu turystow, mila angielskojezyczna obsluga i do tego sliczne pokoje (a to sie nie zdarza czesto w dormach w Azji:). Tego wieczoru spotkalam sie jeszcze z Shun'em. Pojechalismy na drugi koniec miasta, aby poogladac najbardziej rozrywkowa czesc stolicy prowincji Sichuanu. Wiele swiatel, tysiace Chinczykow, biesiadujacych w knajpkach. To typowy widok jaki mozna zobaczyc poznym wieczorem.
Nastepnego dnia planowalam udac sie do pobliskiego Osrodka Hodowli Pandy (10 km od Chengdu), jednak jakims sposobem moj sen byl silniejszy ode mnie.. wstalam za pozno. Ale nic straconego. Spedzialam miluchno czas w hostelu. Niesamowite jak drogi niektorych ludzi sie splataja. Otoz spotkalam Marie i Mat'a, ktorych wczesniej mialam okazje widziec najpierw w Kambodzy, a potem w Laosie. Czy to niesamowiete, ze po dwoch miesiacach podrozowania spotykamy sie w tych samych miejscach:):) Siedzieleimy do poludnia i wymienialismy wrazenia. Tak milo spotkac przyjaznych ludzikow i to po takim czasie:) Pytanie czy nasze drogi sie jeszcze skrzyzuja? Mat pochodzi z Nowej Zelandii i leci teraz do Norwegii. Maria zostaje w Chinach, a potem przez Kazachstan i pozostale republiki wraca do domu do Francji (na rowerze!!!):) Moze z Maria jeszcze gdzies sie spotkamy poza Chinami. Kto wie.. kto wie:):):)
Ale wracajac do pobytu w Chengdu. Pomimo olbrzymiego upalu udalo mi sie podreptac do pobliskiej swiatyni - Wenshu Monastery (wstep 5Y). Swiatynia ciekawa tymbardziej, ze byla niedziela i odprawiali wlasnie jakies specyficzne modly:) Potem spacerkiem przeslam na centralny plac w Chengdu, gdzie mozna podziwiac ogromny pomnik Mao Zedonga - Tianfu Square. Stoi tam dumnie i patrzy z wysokosci na wszystkich. Plac ogromny, z kazdej strony otoczony ogromnymi wiezowcami. To juz nie jest mala tybetanska wioska, gdzie biegaja zwierzaczki po ulicy. Tu wrecz poruszaja sie wielkie zwierzaki w postaci dwupietrowych autobusow, czy wielkich ciezarowek (ps. polecam przejazdzke na drugim pieterku takiego autobusu. Krazac miedzy wiezowcami czuje sie jakby sie lewitowalo w powietrzu; naprawde robi wrazenie:):) Potem biegiem musialam leciec dalej, bo wraz z Shun'em zaplanowalismy wizyte w operze w drugiej czesci miasta. Niestety jak sie okazalo nie da sie kupic biletow i wszystkie spektakle zostaly odwolane ze wzgledu na trzesienie ziemi. To sie nazywa szczescie:( No coz.. czas zagospodarowalismy w inny sposob. Poszlismy na jedzonko.. pyszne jedzonko - albowiem na slawetnego HOT POT'a. Goscislimy sie w "The pretty house", gdzie choc mimo angielskiej nazwy wszystko bylo po chinsku. Dobrze, ze mialam osobistego tlumacza:):) Jak wyglada slawetny hot pot? Otoz to cala ceremonia jedzenia posilku. Najpierw wybiera sie rodzaj wywaru (czy ma byc ostry, polostry czy tez slaby). Mozna wybrac dwa i wowczas dostaje sie dwie wazy - nasz wybor oczywiscie byl prosty (ja nie przyzwyczajona do ostrych, Shun pochodzi z prowincji, gdzie nie naduzywa sie chili, wiec wybralismy dwa pierwsze poziomy ostrosci ( a i tak niezle palilo w jezyczki:):). Potem wybiera sie tysiace rzeczy, ktore potem samemu sie smazy, gotuje i umieszcza w wywarze. I tu juz pojawil sie kosmos. Zdalam sie na Shuna i przyznam, ze takich przysmakow:) jeszcze nie jadlam. Dzis jako danie glowne podawali: zoladek swini (wyglada okropnie, skora z wypustkami...widok niemal odrzuca, ale smakuje calkiem niezle), przelyk kaczki, jelita kaczki (troszke zylowate), noga krowki, a do tego warzywa (nie mam zielonego pojecia jakie bo nigdy takich nawet nie widzialam, ale smakowaly super). Wszystko to podaja na osobnych talerzykach, a ty musisz uzywajac niemal polmetrowych paleczek usmazyc sobie jedzonko. Wczesniej jeszcze przygotoeujesz specjany sos (wsypuje sie zielenine, cos na ksztalt czosnku, ale to nie jest czosnek, potem zalewa jakimis przyprawami i powstaje oleisty sos, w ktorym maczasz wszystkie upieczone rzeczy. A potem wcinasz:):) Genialny sposob na posilek. Szkoda tylko, ze tak kosztowny i do tego tradycyjnie spozywa sie go conajmniej w dwie osoby, wiec jak jestem czasem sama to hot pocik odpada. A zjadlo by sie zoladek ze swinki. Mniamik:):) Zartuje:):)
Nasz posilek zajal nam poltorej godziny:) hihihi. Tak dlugo to ja jeszcze nie jadalam, ale wyszlam z ogromnym brzuchem:):):)
Ale mielismy co swietowac, bo Shun zgodnie z chinskim kalendarzem mial tego dnia urodziny. Ci to sa szczesciarze. Jak sie okazalo obchodza urodziny podwojnie. Zgodnie z chinskim, jak i europejskim kalendarzem (roznica jest okolo miesiaca:):) Fajnie, podowjne zyczenia, podwojne prezenty.. Chinczycy wiedza jak sie ustawic. Szkoda, ze moje wypadaja za 5 miesiecy, zaszalalabym juz teraz:):) Potem spacerek po najwazniejszym parku w Chengdu - People's Park i szybki powrot autobusikiem do hotelu, bo trzeba sie bylo spakowac.
Shun, sprawdzil na dwoch dworcach czy moge kupic bilet i pojechac do Kanding i Gonga Mountains. Potwierdzili ze tak, niestety gdy nastepnego dnia zjawilam sie na dworcu, pani w okienku uprzejmie poinformowala nas, ze nie. Ze zaden turysta zagraniczny (Chinczycy moga) nie moze udac sie w tamtym kierunku. Pojawia sie wiec pytanie dlaczego wczesniejszego dnia powiedzieli cosik innego?? To wlasnie chinski przeplyw informacji:( No i stalo sie. Ja musialam zostac w Chengdu, Shun pojechal ogladac przecudne gorki (7500 m npm). Pozostaje mi tylko obejrzenie zdjec, ktore mi przesle. Jakie to niesparwiedliwe, gdybym moze wygladala jak Chinka.. ale z tym wzrostem nie ma szans, zreszta teraz jestem bardziej opalona niz kazdy Chinczyk (wszyscy sie tu wybielaja, ze wygladaja jak bialaski.. a ja nie.. ja murzynek:):):)
Pozostala czesc dzionka spedzilam zwiedzajac stara dzielnice Chengdu, potem odwiedzialam najslynniejsza swiatynie w miescie - Wuhou Temple (wstep 60Y), a wieczorkiem udalam sie na uliczne jedzonko (pierozki z miesem - koszt - cale 3.5Y:) Dzisiaj poznalam kolejne sympatyczne duszyczki - tym razem z mojego kochanego Tybetu Angele i Ksena, studiuja w Chengdu:) Jak im dobrze, ze pochodza z tak pieknego miejsca:) No ale nie ma tego co by na dobre drahance nie wyszlo:) - ja mam kolejny powod aby ich odwiedzic.. w Tybecie oczywiscie:):)

A teraz wiesci z ostatniej chwili:):) Wlasnie jest srodek nocy, godzina 2:14.. siedzimy na parterze w hotelu, nikt nie spi,.. a to z jakiego powodu?? Otoz 4 godziny temu w chinskiej telewizji oglosili, ze dzisiejszej nocy ma nastapic kolejne trzesienie ziemi. Potezne mialo miejsce tydzien temu na polnoc od Chengdu, gdzie sie teraz znajduje. Zginela przeogromna ilosc osob, wiele jest nadal zaginionych, a dostep do polnocy calkowicie niemozliwy. Od tego momentu bylo wiele wstrzasow wtornych, miedzy, jak bylam w Emei Mountains, czy nawet wczorajszej nocy, krotkie, 10-cio sekundowe wstrzasy, ale trzeba przyznac dziwne uczucie. Wszystko sie trzesie, a ty nie masz nad tym kontroli. Na dzisiaj zapowiedzieli jednak silniejsze trzesienie, okolo 6-7 stopni w skali Richtera, co oznacza, ze nie mozemy isc spac, a w miescie wybuchla pelna panika. Ludzie powychodzili na ulice, na trzypasmowej ulicy zaroilo sie od samochodow, w ktorych spia dorosli, dzieci, zwierzaki, wszedzie poustawiane sa namioty, powynoszone lozka. Ludzie spia na podlodze, katonach, materacach. Juz od ostatniego tzesienia w miescie panowala atmosfera napiecia. W kazdym gorskim badz sportowym sklepie byly mega kolejki, ludzie wykupowali namioty, karimaty. Ceny tych artykulow podobno potroily sie. Ale co ciekawe tak naprawde nie ma tak wielkiego powodu do paniki. zapowiedziane sa tylo wstrzasy wtorne i to nie w Chengdu, ale znacznie na polnocy (to nie moja opinia, ale napotkanych Chinczykow, ja nigdy wczesniej nie przezylam trzesienia i sie na tym nie znam). Niemniej panika jest przeogromna. Nasz hotel znajduje sie w dzielnicy, gdzie nie ma tak wielkich wiezowcow, a mimo to wszyscy opuscili mieszkania. Nie chce wiedziec co sie dzieje w okolicach najwyzszych budynkow, a takich w Chngdu jest naprawde sporo. Tak wiec siedzimy i czekamy na trzesienie. Nie powiem.. nie jest to mile uczucie, szczegolnie, ze tak naprawde nie wiem czego sie spodziewac. Wiemy jednak ze mamy uciekac na ulice, jezeli sie zacznie... taki jest plan i zalozenie. Wiecej wiesci jutro.. po trzesieniu (miejmy nadzieje ze jednak przewidywania sie nie sprawdza i go nie bedzie! Juz za duzo ludzi ucierpialo w tej katastrofie. Wystarczy!:(:(:(
Tak to sie ulozylo...razem z Shun'em mialam wczoraj opuscic Chengdu, wyjechac do Kanding daleko na zachod od stolicy prowincji, nie udalo sie. Dzisiaj mam zamiar wyjechac do Chongqing - pytanie czy sie uda stad wydostac, jezeli przepowiednie sie sprawdza. Prawdopodobnie znow beda wielkie opoznienia badz zredukowane kursy:(:( Sichuan nie jest w ostatnim czasie dobrym miejscem do podrozowania. Trzeba stad uciekac:(
Tak jak myslalam, powodow do paniki nie bylo. Wszyscy jednak grzecznie siedzieli do rana. Ja okolo 4tej zebralam sie do lozka. Moje powieki wazyly tone, a nawet jakby bylo trzesienie nie mialabym sily uciekac ze zmecznia. Dlatego podreptalam do lozeczka i punkt czwarta zamknelam swe oczeta. I co?? Po 20 minutach zbudzily mnie wsztrzasy. To sie nazywa szczescie. Siedziesz pol nocy, czekasz, a jak odpuszczasz pojawia sie trzesienie. Jednak bez obawy, trzeslo lekko i tylko kilkanascie sekund. Nawet nie zbiegalam na dol, przeczekalam, a potem hop spowrotem do lozeczka:)
Nastepnego dnia (a raczej tego samego rano, przeciez noc przekoczowalam na parterze) wybralam sie z samego rana do najwiekszego na swiecie Instytutu Hodowli Pandy Wielkiej. Oczywiscie mozna wykupic wycieczke w hostelu za niebagatelna cene 80Y, przy czym jak sie dotrze tam samemu koszt wynosi 35Y:) A ile atrakcji po drodze:) Najpierw trzeba dojechac do konca autobusem nr 1, a tam przesiasc sie w kolejny autobus, ktory podwiezi dokladnie pod wejscie do Instytutu. Przejazd oba autobusami trwa lacznie okolo godziny. Trzeba pamietac, ze pandy aktywne sa z samego rana, a potem popoludniu, wiec wlasnie w tym czasie nalezy sie tam udac. Ja niestety nie mialam czasu, bo tego dnia wyjezdzalam z Chengdu, wiec czesc pand przywitala mnie blogim snem. Wstep do parku kosztuje 30Y i mozna spedzic tu caly dzien. Zbudowanych jest wiele wybiegow zarowno pandy wielkiej, jak i czerwonej. Genialne jak one sie bawia, jak jedza bambusy, jak skacza po drabinkach, jak sie wywalaja. Mozna na nie patrzec godzinami, az dech zapiera.
Potem szybko do hotelu, plecak na barki i biegiem na dworzec autobusowy Wuguiqiao (autobus 33). Tak dla informacji, koszt przejazdu autobusami w Chengdu to okolo 1-2 Y, w zaleznosci od rodzaju autobusu - czy jest z klimatyzacja czy nie (przy wejsciu jest skrzynka, do ktorej wrzuca sie pieniazki, a na niej najczesciej poziomymi kreskami zaznaczone ile nalezy zaplacic, jedna kreska 1Y, dwie - 2Y, takie to banalne rozwiazanie:). Tak wiec po godzinie jazdy w zapchanym po brzegi Chinczykami autobusie dojechalam do dworca. Tu kolejki niemilosierne. Z pomoca przyjaznych duszyczek kupilam bilet na autobus do Chongqing (koszt 107Y). Co ciekawe dostalam miejsce w pierwszy wolnym autobusie (o numerze 28). Jak sie okazalo wyjezdzal wlasnie autobus no 7, wiec musialam przeczekac tylo 21autobusow, az pojawil sie moj. Mozecie sobie wyobrazic ile ludzi podaza w tych samych kierunkach skoro do jednej miejscowosci w tym samym czasie ma odcjechac okolo 40 auttobusow. Juz sie nie dziwie, dlaczego ich jest tak wielu i wszedzie sa wielkie kolejki:) W kazdym razie po dwoch godzinach oczekiwania w wielkim tloku o godzinie 18.30 wyjechalismy w Chengdu. Kolejne wiesci w Chongqing.. miasta chyba wielkszego niz Hongkong!!
pa pa