wtorek, 12 sierpnia 2008

Delhi - poznalam je z calkowicie innej strony!!

8-9.08.2008
Moze to zaskakujce w jaki sposob spedzilam czas w Delhi. Kazdy turysta skupia sie na zwiedzaniu zabykow, bieganiu od jednego miejsca z aparatem do drugiego... moje Delhi to czas spedzony z Ramem, na przedmiesciach, bez wielkich fajerwerkow, bez zdjec, bez pieknych miejsc. To moj indyjski czas:) Czas podczas ktorego pokochalam Indie, zrozumialam co znaczy indyjska kulura.
Ale zacznijmy od poczatku. Wraz z Ramem przyjechalismy do Delhi okolo 11.30. Stolica przywitala nas straszna pogoda, padalo niemilosiernie i juz po pieciu minutach od opuszczenia dworca bylismy cali mokrzy:) Zlapalismy jednak ryksze i po godzinie jazdy przedostalismy sie do odleglej dzielnicy Delhi - zwanej Darka. Tu Ram i jego siostra wynajmuja mieszkanko. Maly pokoik z lazienka i przedpokojem. Mieszkanko naprawde skromne, ale czysciutkie, wiec czulam sie w nim naprawde komfortowo. Co niesamowite spalismy na dwoch rozkladanych lozkach i po rozlozeniu nie bylo miejsca, aby nawet przecisnac sie przez pokoj, ale to wlasnie tworzylo jeszcze przyjemniejszy klimat. Ja zawsze odnajduje sie w takich miejscach:) haha.. i nie wymagam wiele:):) Mieszkanko zlokalizowane jest w trzypietrowym budynku. Nie pytajcie jaka atrakcja bylam dla wszystkich pozostalych mieszkancow. Co chwila przychodzili, pytali, zapraszali na obiad. Jaka niesamowita goscinnosc:):)
Ja jednak chcialam odpoczac i spedzic czas na nic nierobieniu. Wiec siedzielimy, gadalismy, smialismy sie..
Smiesznym doswiadczeniem bylo przybycie siostry Ram'a, ktora nawet nie wiedziala o moim istnieniu. Jednak jej reakcja byla niesamowita... przytulila mnie i powiedziala "welecome" po hindusku:) WOW to takie proste i naturalne.. i jak tu sie nie wzruszyc. Potem w trojke spedzalismy razem czas. Na wieczor niestety musielismy udac sie ponownie do centrum Delhi, aby zakupic moj bilet na koleny dzien -Amritsar (sleeper 250 rupi). W jedna strone pojechalismy ryksza (120 rupi, 20 km), ale w druga wzielismy metro. I co zaskakujace indyjskie metro nie rozni sie niczym od innych jakie widzialam w Europie, czy w Chinach. Moze z malym wyjatkiem, ze jak wyjdziesz na zewnatrz powali cie wyglad brudnych zasyfialych ulic, biegajacych szczurow. Ale same metro jest niesamowicie czyste i mozna powiedziec piekne!:)
Wieczor spedzilismy w domu (wczesniej bylismy na lodach.. mniam mniam,..moje pierwsze lody w Indiach, mam jednak nadzieje, ze nie bede chorowac:) Potem nie mielismy wyboru jak spedzic troche czasu z gospodarzami domu. Nalegali abym z nimi posiedziala, no tak.. w koncu nie czesto zdarza sie, ze obcorajowiec gosci w ich progach. Niemniej bylo to bardzo mile i przyjazne doswiadczenie:) Potem przepyszna kolacyjka z typowo indyjskim jedzeniem i delektowaniem sie swoim towarzystwem.
Nastepnego dnia spedzilam z Ram'em kilka godzinach na romowach. Lezelismy na kanapie i gadalismy... buzie nam sie nie zamykaly... ale ten czas cenie sobie najbardziej.
Jak pisalam wczesniej dzieki niemu poznalam indyjska kulure i pokochalam ja. Zakochalam sie na przyklad w relacjach w hinduskiej rodzinie. Olbrzymi szacunek do rodzicow, do siostr, braci. Specyficzna hierarchia, decyzyjnosc. Zakskaujace dla mnie bylo np znajdowanie malzonkow. W Indiach nadal istnieja dwa rozwiazania. Malzenstwo z milosci badz wyboru rodzicow. Jak sie okazuje to drugie jest nawet bardziej popularne. Mezczyzna po zaaranzowaniu spotkania przez rodzine, spotyka sie na 5-10 minu z wybranka i po tym czasie decyduje czy chce sie ozenic czy nie. Oczywiscie decyzja nalezy do obojda i oboje musza wyrazic na nia zgode, jezeli jedno sie sprzeciwi, rozchodza sie w swoich kierunkach. To niesamowite, ze mozna podjac decyzje w ciagu tak krotkiego czasu. Ale jak sie okazuje to dziala. W Indiach nie ma rozwodow, jeden wybor, jedna decyzja.. ale ciagla praca. Jak spyalam jak to sie dzieje, ze ludzie po takich wyborach nie rozchodza sie.. odpowiedz byla jedna.. milosc to praca. I przeciez to prawda. Zreszta olbrzymie wsparcie ze srony rodzicow pozwala przejsc wszystkie kryzysy. Poza tym sam slub i ceremonia zaslubin jest niesamowicie piekna, 500 osob jako gosci (nie tylko rodzina, ale wszyscy sasiedzi), spotkanie przy ognisku, 6-cio godzinne modlitwy, 7-miokrotne okrazanie ognia i wspolna zabawa.. to podstawowe rytualy podczas hinduskiego slubu). Jest tam wiele innych pieknych szczegolow, ale musialabym pisac jeszcze ze dwie godziny.. a na to nie mam czasu:) Niemniej mysle, ze kazda kobieta marzy, aby miec taki slub:) Poza tym przez 6 miesiecy od slubu kobieta nie moze robic nic, zadnych domowych obowiazkow... to jej czas i ona jest krolowa!!! WOW!!! Podobnie po narodzinach dziecka. Co ciekawe Hindusi niesamowicie szanuja kobiety. Nigdy nie widzialam takiego szacunku w oczach i ze strony innych mezczyzn. Podobnie jezeli chodzi o szacunek do rodzicow. W Indiach rodzina jest na pierwszym miejscu:)
Co mi sie jeszcze podoba to "Sari". Kobiety tu sa tak piekne, takie kolorowe niewiasty biegajace po ulicach. Mialam okazje popodziwiac w jaki sposob ubiera sie sari (6 merow) i nie jest to latwe.. a sam rutual ubierania tworzy misyczny klimat. Kobieta zamezna musi nosic sari, niezamezna moze, ale nie musi:):) Zostajesz zona i przywdziewasz nowy piekny stroj:):):)
To tylko mala niamiastka z indyjskiej kultury, ktora jest tak bogata i piekna. Ja odnalazlam piekno w tym kraju.. i czuje ze to miejsce stanie sie kolejnym moim domem.. zaraz po Polsce, Laosie i Chinach:):)
Tak spedzilam dwa dni w Delhi, nic nie robiac, poznajac Indie.
Przyszedl jednak czas rozstania. Ram wraz z siostra odwiezli mnie na dworzec.. ile lez polecialo, ile smutku bylo w moich i ich oczach...Plakalismy. To niesamowite, ze po dwoch dniach mozna sie tak zzyc...ze mozna czuc takie emocje, przyzwyczajenie. Niemal jakbym opuszczala najlepszych przyjaciol. Ja plakalam, oni plakali.. ale to chyba dobry znak.. musze tu wrocic.. i WROCE:):)
To byly piekne dwa dni... musialam jednak opuscic Delhi. Moja kolejna stacja to Amritsar w prowincji Punjabi.
Do zobaczenia Ram...niebawem sie zobaczymy.. wierze w to:)

Brak komentarzy: