środa, 19 marca 2008

ANGKOR - cudo na naszej planecie!

12.03-13.03.2008.
Do Siem Reap wyruszylysmy pozno, bo okolo 1szej (cena biletu - 5$). Droga do tego zakatka Kambodzy to cosik nieprawdopodobnego. Po obu stronach najpiekniejsze wioski jakie mozna zobaczyc w Kambodzy, takie dziewicze, nieskazone turystyka i zmodernizowana cywilizacja. Oczywiscie wszechobecne plamy, domki na palach i dzieciaczki biegajace po poboczach.
Do Siem Reap dojechalsymy pozno. Bylo juz ciemno, a dworzec jest oddalony o okolo 5 km od centrum. Dlatego tez wzielysmy tuk tuk i pojechalsymy za 0.5$ do turystycznego zaplecza Angkor'u, jakim jest centrum Siem Reap. Drahanka pamietala swoj gusethouse, w ktorym nocowala dwa lata temu, wiec udalysmy sie wlasnie do niego. I udalo sie. Pokoje w Mommy Gusethouse byly wolne, a cena dostepna (5$ za pokoj). Na koniec dnia zamowilsymy sobie na rano kierowce tuk-tuk'a, bo jutro czeka nas piekny dzien. Zwiedzanie Angkoru:)
Poniewaz postanowilysmy zobaczyc glowna swiatynie Angkor Wat o wschodzie slonca nastepnego dnia wstalysmy o 4.30:) Nie ma jak wakacje i wstawanie w poludnie... juz nawet nie pamietamy, ze tak mozna:) Coraz czesciej wstajemy przed pianiem koguta:) A moze tak jest.. nie pracujesz.. to wstajesz jeszcze wczesniej:):)
Tuk-tuk zjawil sie o piatej. Wokolo ciemnosc i glusza:) Najpierw pojechalismy po bilety. Angkor jest bardzo turystycznym miejscem wiec sama infrastruktura jest na bardzo wysokim poziomie. Chocby kasy biletowe. Robia ci tam zdjecie i dostajesz oficjalny bilet ze zdjeciem (wstep drogi - 20$ za dzien). Ale na pewno warto i kazde pieniadze sa tego warte, aby tu zawitac. Tu po prostu trzeba przyjechac:)
Gdy dotarlysmy do Angkor Wat bylo jeszcze ciemno. Usadowilysmy sie nad jeziorem, wraz z cala rzesza innych turystow i czekalysmy na wschodzace slonce. Wodok byl nieziemski. Slonce pojawilo sie tuz za 5cioma wiezami glownej swiatyni Angkoru. To niepowatrzalna chwila, ktora zostanie w nas na zawsze:) Potem ogladalysmy wnetrze swiatyni przechadzajac sie kamiennymi korytarzami:) Super.
Kolejna swiatynia to Bayon - swiatynia z 216 twarzami Awalokiteswary. Chodzac po swiatyni ma sie uczucie, ze caly czas ktosik cie obserwuje. Super. Twarze sa ogromne, skierowane we wszystkich kierunkach. Oszalamiajace uczucie... dookola wielkie usmiechniete twarzy, sprawiajace, ze czlowiek czuje sie taki malutki:) Niestety nawet zdjecia nie sa w stanie tego oddac..
Kolejne swiatynie na naszej drodze to Preah Khan, Preah Neak Pean, Ta Som i na koniec nasza ulubiona swiatynia Ta Prohm. Swiatynia ta znana jest z olbrzymich konarow drzew sralao wrosnietych w sciany swiatyni. Niesamowite widoki, konary olbrzymie... WOW...takich widokow nie mozna zobaczyc w Europie. Chcialoby sie tu zostac:)
Po wyjsciu z tej swiatyni Drahanka nie mogla sie powstrzymac aby nie kupic pamiatki.. cosik o czym bardzo marzyla, a wiec o Trou.. to kambodzanski instrument strunowy. Jest ogromny, ale gra pieknie:) I kupila.. cala szczesliwa opuscila Ta Prohm:):) Pytanie tylko jak to przewiezc do Polski:):):) Moze ma ktos jakis patent na to.. wozic przez 4 miesiace to sie racej nie da:)
Ostatnia swiatynia byla Banteay Kdei. Mala urocza swiatynia z duzo iloscia tworzacych mistyczny klimat kamieni, porozrzucanych wszedzie.
Okolo 16tej wrocilysmy tuk tuk'iem do Siem Reap (koszt tuk tuk za caly dzien 13$, przy czym zrobilismy duze kolko zwiedzania i zaczelismy o wschodzie, standardowo cena wynosi 10$).
Po powrocie do miasta lezalysmy w parku na trawie, delektujac sie zapachem kwiatow lotosu i zajadalysmy sie kukurydza (1500KHR/szt). Wieczorkiem jedzonko w przyulicznym barze (jakis ryz z mieskiem - 4000KHR/porcja), a potem odpoczynek po tak niesamowitym dniu.
Nastepnego dnia mialymy jechac do Battambang, ale w ostatniej chwili postanowilysmy zmienic plan i udac sie na polnoc Kambodzy. Wykupilysmy wiec za posrednictwem Mommy Gusethouse bilet do Kompong Cham, skad udamy sie do Kratie (cena 5$).
To tyle z opowiesci z najpieknejszych azjatyckich swiatyn.

Brak komentarzy: