sobota, 23 lutego 2008

Chinski Nowy Rok w Hongkongu!!!





Nasza kochana Natalie:)

Wioska Tai O na wyspie Lantau!

Taniec Smoka i Tygrysa na uczczenie Chinskiego Nowego Roku

Nasz dobytek przez nastepne 4 miesiace:)

Chinski Nowy Rok!

Wiezowce na wyspie Hongkong!

Widok z Victoria Peak na Hongkong!

7.02.2008 - 11.02.2008
Hongkong!!! Nasze pierwsze dni w Azji!!
Zaczelysmy wyprawe od Chinskiego Nowego Roku (choc wcale tego nie planowalysmy). Przybylysmy pierwszego dnia Swieta, kiedy to caly Hongkong przyozdobiony byl pieknymi, kolorowymi lampionami i drzewkami mandarynkowymi (niestety nie udalo nam sie nic zszabrowac:):), ale ponoc te mandarynki sa kwasne, wiec wiele nie stracilysmy:)
Cztery dni nocowalysmy u przesympatycznej Chinki - Natalie, ktora znalazlysmy na couchsurfing. To prawda, ze mieszkalysmy na peryferiach Hongkongu w dzielnicy Tai Po, ale dzieki temu mialysmy okazje poznac, jak sprawnie dziala publiczny transport w tym wielkim miescie. Blogoslawienstwem sa karty Octopus, ktorych uzywa sie przy wszystkich srodkach transportu, jak i w sklepach:)
Kochana Natalie starala sie przyblizyc nam kuchnie chinska i pierwszego dnia zaserwowala zupe z dyni z jakimis zielonymi badylami:):) niestety tylko to ostatnie bylo zjadliwe:) Ale to nie koniec kulinarnych doswiadczen:):) Sniadanie bylo jeszcze bardziej "smakowite". Tym razem omlet z czyms co przypominalo roztopione cukierki toffi (ale nie smakowalo jak nasze kochane slodkosci), a na dodatek specjalna potrawe przygotowywana na Chinski Nowy Rok - carrot cake....jednak ciasta marchewkowego to cos nie przypominalo (wrecz przeciwnie... wygladalao jak smalec ze skwarkami i smakowalo w sumie podobnie). Te rarytasy chyba nie sa na nasze europejskie podniebienie:) Ale i tak jestesmy wdzieczne Natalie za tak mila goscine.
Ale wracajac do przezyc z Nowego Roku! Fajerweki drugiego dnia swieta puszczane w zatoce Victoria pomiedzy wyspa Hongkong a polwyspem Kowloon zrobily na nas niesamowite wrazenie. A organizacja jeszcze wieksze. Zebralo sie tysiace ludzi, a pol godziny po przedstawieniu na ulicach byl porzadek i wszystko blyszczalo. W Polsce byloby to niemozliwe. Sprzatanie zajeloby dwa tygodnie:):):)
Hongkong to nie tylko same wiezowce, ale tez przepiekne gory i wysepki wokolo (Hongkong jako miasto sklada sie z okolo 100 wysp, z czego najwazniejsza i najpopularniejsza jest wyspa Hongkong, ktora skupia w sobie centrum biznesowe). Nie kazdy jednak wie, ze mozna tu tez znalezc male wioski i biedne przedmiescia.
Najbardziej znana ulica jest Nathan Road, na ktorej w jednym z budynkow Changking Manson udalo nam sie spozyc niesamowity posilek w pakistanskiej knajpce (ktora nie wygladala jak knajpka, ani tez nie serwowala dan przyjaznych podniebieniu przecietnego Europejczyka:):)
Ale jak zwykle kazde doswiadczenie jest niezwykle ksztalcace:) Tego samego dnia delektowalysmy sie tez wjazdem zabytkowa kolejka na Victoria Peak, skad rozposcieral sie niesamowity widok na cala zatoke, wraz ze wszystkimi najwyzszymi wiezowcami (najwyzszy ma 420 m wysokosci). Oczywiscie swiat jest malutki i na szczycie spotkalysmy usmiechnieta Polke - Marzene, ktora na codzien pracuje w Szanghaju:) I z nia spedzilysmy caly dzionek.
Kolejny dzien spedzony w Hongkongu minal nam na przemierzaniu jednej z wyspek - o nazwie Lantau, gdzie podziwialysmy najwiekszy wykonany z brazu posag Buddy oraz malutka rybacka osade Tai O. To niesamowite miejsce i wcale nie pasuje do wizerunku nowoczesnego Hongkongu. Ludzie mieszkaja w drewnianych, rozpadajacych sie domach na palach, wszedzie sa drewniane chodniki, mostki, ktore prowadza od jednego domku do kolejnego. Z tego co udalo nam sie podpatrzec ludzie mieszkaja w spartanskich warunkach - mieszkanka skladaja sie z jednego pokoju, w ktorym miesci sie cala rodzina. Najwazniejsze jest jednak to ze mimo iz pokoj spelnia funkcje kuchni, lazienki i sypialni, zawsze jest tam miejsce na telewizor:) Oni uwielbiaja telewizje:):) Ciekawym doswiadczeniem byl spacer po targu w Tai O, ktory oszolomil nas bogactwem ryb i innych owocow morza.
Tuz przed wyjazdem z Hongkongu udalo nam sie zobaczyc niesamowite przedstawienie - taniec Smoka i Tygrysa. Akrobacje mlodych tancerzy, przebranych za te niesamowite stworki (ps. juz wiadomo dlaczego Dragon udal sie do Chin, wszak to tu mieszka prawdziwa rodzina:) mozna obejrzec tylko raz w roku, wlasnie podczas Chinskiego Nowego Roku (to swieto trwa az tydzien czasu).
Cztery dni spedzone w Hongkongu to wystarczajaca ilosc czasu na poznanie jego ciekwaych zakamarkow. Czas na prawdziwe Chiny, gdzie nie ma napisow po angielsku, gdzie nie mozna sie porozumiec z ludzmi w jakimkolwiek znanym nam jezyku, a na przystanku nie ma kolejek i porzadku, tak jak to bylo w Hongkongu (w prawdziwych Chinach jest walka nawet o miejsce w malym busiku:)
Kolejna relacja z Mainland China:)








Brak komentarzy: