wtorek, 23 września 2008

Kaza - niespodziewane spotkanie

26-27.08.2008
Kaza to glowne miasteczko w dolinie Spiti. Tak jak wspomniałam wczesniej dojechaliśmy tu z Kunzum Pass (4551 m npm) mijając po drodze takie miejscowości jak Losar (gdzie przypadkiem spotkalam napotkanego w Batal przewodnika), czy Rangrik. Kaza podbija serce swoja wielkością, położeniem wsrod wysokich 6-tysiecznikow, a takze swojskim klimatem jaki w niej panuje. Pokochalam to miejsce od samego poczatku. Przybylismy tu z Govend’em okolo 16-tej. Poniewaz Govend wielokrotnie przyjezdzal tu na market i znal Kaza na wylot, od razu znalazlismy pokoje. Tym razem nie musialam sie wysilac i ominela mnie brudna robota zwiazana z szukaniem noclegu. Pozostalo mi tylko wymyslenie co robic dalej… co ciekawe nawet nie mialam przewodnika, bylam totalnie nieprzygotowana do dalszej podrozy.. w koncu planowalam spedzic nastepne 3 tygodnie na odludziu w wysokich gorach…!! No tak.. przewodnik zostawilam w Manali:), wiec przyszedl czas improwizacji:)
Jak zwykle los jednak przyszedl mi z pomoca i pokazal droge. Nastepnego poranka (27.08.2008), gdy wedrowalam z Govend’em po miasteczku, niespodziewanie spotkalam Manu i Gaultam’a. Szczerze powiedziawszy to oni mnie szybciej wypatrzyli, ja nawet nie przypuszczalam, ze ich osobki nadal moga tu przebywac, w koncu planowali wyjsc na trekking kilka dni wczesniej. Ale sie ucieszylam, zreszta i ze wzajemnoscia:). Manu wyslal mi maila z opisem ich planow, jednak mi ostatnio nie w glowie sprawdzanie poczty. Dodatkowo internet w Kaza czasem dziala, czasem nie, a do tego kosztuje niezle pieniadze, bo 80 rupii za godzine (standardowa cena w Indiach to 15-30 rupii/godz).
Tym bardziej moja radosc byla wielka, gdy pojawili sie na mojej drodze. Od razu poinformowali mnie, ze za dwie godziny wyruszaja na 4-dniowy trekking w gory i czy nie wybiore sie z nimi. To prawda moje plany nie byly jeszcze sprecyzowane wiec pomylalam raz sie zyje…po pol godzinie wrocilam do nich z odpowiedzia – “Jade z wami”. Polecialam spakowac swoje ciuszki, pozegnalam sie z Govend’em (bylam mu naprawde wdzieczna za opieke, pomoc i towarzystwo w ostatnich dniach) i wrocilam do wesolej ferajny. Umowilam sie z chlopakami przy siedzibie organizacji “Ecosphere”, ktora prowadzona jest przez przyjaciela Manu –Sunil’a. To on pomogl im przygotowac ten kilkudniowy trekking. Zreszta nasze drogi spotkaly sie jeszcze pozniej, gdyz ta wlasnie gromadka wyruszylismy zdobyc szesciotysiecznik, ale o tym pozniej.
Bylam zadowolona, nie spodziewalam sie takiego obiegu sprawy.. ale coz, raz sie zyje. Zrobilismy zakupy, zapakowalismy manatki na jeepa i wyruszylismy w droge….Przed nami skarby doliny Spiti – Lalung, Komik, Langja, Damul i Dhancar:)

Brak komentarzy: